
Wielbili Boga w radości, ale i pokutowali, szli z duchem maryjnym paulińskim, franciszkańskim czy karmelitańskim, bo jak podkreślają, w 45. Pieszej Pielgrzymce Wrocławskiej doświadcza się piękna i różnorodności Kościoła. Dolnoślązacy już dotarli na Jasną Górę, a najwytrwalsi jutro wyruszą stąd do Krakowa - Łagiewnik na „45-kę” pielgrzymki. Przyszło więcej młodych, wiele osób po raz pierwszy - cieszyli się przewodnicy.
W pielgrzymce uczestniczyło ok. półtora tysiąca osób, dalsze trzysta przeszło wybrany odcinek trasy. Jutro około 100-osobowa grupa z Jasnej Góry wyruszy do Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie-Łagiewnikach.
Pielgrzymów na Jasną Górę wprowadzili nowożeńcy Zosia i Filip Żmudowie. Z Wrocławia wyszli jako narzeczeni. Na Jasną Górę dotarli jako małżeństwo. Obydwoje z pielgrzymką zawiązani są od lat, służą w diakoni muzycznej. Poznali się też podczas pielgrzymki. Dla Filipa to 18 pielgrzymka, dla Zosi 13. Filip przyznał, że kocha piesze pielgrzymki na Jasną Górę, bo jego zdaniem są one „pięknym obraz Kościoła w drodze, Kościoła pielgrzymującego, który taki był od zawsze i to nie jest tak, że to się skończyło w dzisiejszych czasach”. Zosia kocha piesze pielgrzymowanie za „moc braterstwa i wspólnoty”. Oboje pragną kierować się w swoim dalszym życiu wartościami, które wynieśli z pielgrzymki, a których nauczył ich legendarny ks. „Orzech” - tanisław Orzechowski, pierwszy przewodnik pielgrzymki wrocławskiej. Przytoczyli jego słowa: „nogi są do schodzenia, gardło do zdarcia, a ręce do dawania”. - Tym chcielibyśmy żyć - deklarowali.
Julia Golec przyszła po raz siódmy, tym razem ze swoim narzeczonym. - Idziemy wymodlić Boże błogosławieństwo przed naszym ślubem, żeby było dużo radości w naszym życiu, dużo miłości, dużo dobra – mówiła pątniczka.
Pielgrzymka wrocławska należy to tych, gdzie odchodzi się od podziału grup ze względów terytorialnych na rzecz zróżnicowania tematycznego czy wiekowego, są studenci, młodzież, rodziny, osoby podejmujące pokutę czy też szczególne rozważanie Słowa Bożego, są różne nurty związane z duchowością np. zakonną jak paulińska, franciszkańska czy karmelitańska.
Po raz kolejny szło dwóch biskupów. Całą trasę przeszedł bp Jacek Kiciński, który z pielgrzymką wrocławską wędrował już ponad 30 razy. Jako biskup szedł po raz dziesiąty. Na część trasy prosto z Jubileuszu Młodych w Rzymie przyjechał bp Maciej Małyga.
Zdaniem bp. Kicińskiego rekolekcje w drodze to piękny czas budowania wspólnoty, a prawdziwym fenomenem wrocławskiej pielgrzymki jest obecność młodych, których liczba zdecydowanie się zwiększyła, oraz rodzin.
Bp Małyga szedł po raz czwarty. Podkreślił, że pielgrzymka to szkoła budowania komunii, a nawiązując do odbywającego się w archidiecezji synodu, zauważył, że to też swego rodzaju synod w praktyce, bo „dużo rozmawialiśmy o naszej misji:”. - To buduje. Jest to na pewno największe wydarzenie diecezjalne, skoro ponad tysiąc osób przez 8 dni jest razem – mówił bp Małyga.
O. Eugeniusz jest zakonnikiem, Oblatem Maryi Niepokalanej, od wielu lat posługuje w Szwecji, ale na wrocławskie pielgrzymki przyjeżdża od 41 lat. Zapytany, dlaczego taki wierny jest pielgrzymowaniu z Wrocławia, uśmiecha się tajemniczo: „dzięki milicji”. - Gdy wyjeżdżałem zagranicę, poszedłem załatwiać paszport. Żadnego zarzutu nie było a „robiliśmy ze studentami” Msze za ojczyznę. Tego zarzutu nie było. Główny zarzut: dlaczego chodzisz na pielgrzymki? I jak to usłyszałem, to podjąłem decyzję, że będę tu chodził” - opowiadał zakonnik.
- Jestem mężem, ojcem dwójki dzieci i pielgrzymuję po raz ósmy – przedstawił się Maciej Rajfur. Wyjaśnił, że jego intencją jest modlitwa za żonę, za rodzinę. - Gdyby nie ta motywacja, to bym nie poszedł, bo chociaż uważam się za młodego człowieka, to ciało mi odmawiało posłuszeństwa – przyznał pątnik. Podkreślił też, że pierwsza pielgrzymka na Jasną Górę ma niezwykłą moc, kiedy spróbuje się po raz pierwszy i człowiek się przełamie, to potem po raz kolejny wybiera rekolekcje w drodze. - Cel jest ważny, jest nim Jasna Góra, ale najważniejsza jest droga, czyli przemiana serca, wspólnota, ludzie, którzy pomagają z sercem na dłoni, bycie też sam na sam, bycie też wśród innych ludzi, coś niepowtarzalnego i cały czas w drodze taki homo viator, który ciągle idzie w kierunku Pana Boga - wyjaśniał pątnik.
Błażej Staszewski szedł w grupie pokutnej w intencji osób w kryzysie bezdomności, ludzi żyjących na różnych marginesach. W duchu umartwienia, ale i solidarności z tymi, którzy na co dzień borykają się z życiem bez dachu nad głową, pątnik spał na materacu pod gołym niebem. - Bo w momencie, kiedy lał deszcz, to doświadczyłem naprawdę gorliwości modlitwy – opowiadał pątnik, który na co dzień jest w świeckim zakonie franciszkańskim i stara się udzielać w różnych dziełach miłosierdzia. Grupa pokutna, to grupa w której pątnicy podejmują post o chlebie i wodzie, jest wiele milczenia i ciszy, często, gdy inni maja odpoczynkowe postoje, oni wstępowali do kościołów na adorację Jezusa w Najśw. Sakramencie. Grupa ta ma też wiele intencji, ludzie powierzają im wiele próśb. - Cały dzień pielgrzymkowy staramy się wypełniać modlitwą, medytacją słowa Bożego, modlimy się całą Liturgią Godzin – wyjaśniają jej uczestnicy.
Odpowiedzialny za pielgrzymkę ks. Tomasz Płukarski nie krył radości z powodu licznego udziału młodzieży, także w grupach odnotowano spory udział osób, którzy po raz pierwszy zdecydowali się zmierzyć z pątniczym trudem.
- Jesteśmy w stolicy duchowej naszej Ojczyzny. To tu, w tym miejscu, od ponad 600 lat przychodzi się do Mamy. To tutaj wszystkie najważniejsze decyzje nas Polaków dokonywały się w tym miejscu. To tutaj czujemy się w domu, w którym jesteśmy kochani. Jeśli tu przychodzimy te ponad 220 kilometrów, to właśnie do miejsca, które Bóg sobie szczególnie wybrał, przychodzimy po nadzieje, decyzje, wybory, mądrość - to jest właśnie Jasna Góra – mówił ks. Płukarski.
Mirosława Szymusik