
- W grudniu nie wraca się z Jasnej Góry do domu bez wiary i …opłatka - przyznają pielgrzymi. Przyjeżdżają z różnych miejsc Polski i z zagranicy już od początku Adwentu, by ten „biały kruchy chleb” zabrać do domów, rodzin i wspólnot. Jasnogórski opłatek to wciąż dla wielu symbol jedności i tożsamości Polaków. Jego historia wpisana w dzieje częstochowskiego klasztoru została w tym roku przypomniana na specjalnej tablicy staraniem brata Dawida Respondka, jasnogórskiego dekoratora, który wraz z zespołem przygotował bożonarodzeniowe szopki i świąteczny wystrój sanktuarium.
Klasztor na Jasnej Górze pozostaje tym miejscem, gdzie z pieczołowitością starego rzemiosła opłatek wigilijny jest przygotowywany na stoły Polaków. Wypiekany na starych matrycach z wizerunkiem Matki Bożej i wieżą jasnogórską jest symbolem łączności z tym miejscem, które dla wielu jest duchową stolicą. To więź pokoleń ze świętym miejscem.
- Niektórzy nie mogą się doczekać tego momentu, kiedy można tu przyjechać. Bez opłatka się nie wraca z Jasnej Góry, tak jak bez wiary. Na ten opłatek czekają też moi domownicy żona, dzieci, wnuki. Na ten moment łamania się opłatkiem zapomina się o pieniądzach, karierach, a cieszy się wiarą i rodziną. Mój wnuczek wie, że dziadek przywiózł opłatek z Częstochowy - zaświadcza Józef Kowalczyk, górnik z Rudy Śląskiej.
Czasami opłatki za sprawą polskich przyjaciół trafiają do obcokrajowców. Ks. Bernhard Rohrmoser przez 19 lat posługiwał w miejscowości Mariapfarr, gdzie zgodnie z tradycyjnym przekazem, Józef Mohr napisał wiersz wykorzystany jako słowa kolędy znanej na całym świecie jako „Cicha Noc”, a kolejne 14 w Wagrein, gdzie twórca zmarł. Opłatki otrzymywał od prezes częstochowskiego oddziału Towarzystwa Polsko - Austriackiego Bogumiły Kmieć, która także na co dzień służy w Jasnogórskim Centrum Informacji pielgrzymom i turystom niemieckojęzycznym. Austriacki kapłan opłatki zanosi do właśnie do tego kościoła, gdzie powstała inspiracja do najsłynniejszej kolędy świata, rozkłada je na ołtarzu, łamie, a później podczas Pasterki jako hostie są konsekrowane, stając się Ciałem Chrystusa.
- Opłatek to chleb. Chleb nas ma łączyć. Trzeba nam dzisiaj odkrywać sens opłatka, bo możemy go mieć w domu, a wcale się nim nie dzielić, w taki sposób, by jednał – mówi pallotynka s. Consolata Majewska, która rokrocznie tuż przed adwentem organizuje na Jasnej Górze modlitewne czuwanie osób związanych ze zgromadzeniem. W spotkanie wpisuje się także pobłogosławienie jasnogórskich opłatków, by każdy z uczestników mógł je zabrać do domów.
Brat Dawid, sięgając do archiwów, w tym także Biura Prasowego Jasnej Góry i …pamięci współbraci, przypomniał, że w przeszłości do wypieku jasnogórskich opłatków były potrzebne 2 tony ziarna, z którego robiono mąkę. Potrzebna była mąka pszenna wysokogatunkowa, tak więc paulini robili ją z własnego zboża we własnym młynie. Młyn - maszyna walcowa, był czynny aż do 1987 roku, i do dziś wielu starszych ojców wspomina go z tęsknotą, mieścił się bowiem za klauzurą i był częścią ich życia. Zwłaszcza w czasie niemieckiej okupacji ta mąka z własnego młyna za klauzurą ratowała życie nie tylko zakonnikom, ale i osobom proszącym o pomoc. Mnisi dzielili się także z wysiedloną po powstaniu ludnością Warszawy, nie tylko opłatkiem, ale i chlebem. Z powodu tego wielkiego współczucia dla warszawskich uchodźców najbardziej naraził się okupantom ówczesny przeor jasnogórski o. Stanisław Nowak czy jego współbracia o. Bogumił Natkański i o. Bonawentura Nipocki.
„Dla ludności Warszawy która schroniła się po 1944 roku w mieście u stóp klasztoru, chleb był wypiekany trzy razy dziennie, tyle było tych ludzi – powstańców – że spali na korytarzach klasztoru. Piekarnie na mieście nie bardzo mogły dawać im chleb, dlatego klasztor wyciągnął pomocną dłoń” - tak po latach wspominał o. Jerzy Tomziński.
W czasie komunizmu opłatki trafiały również poprzez rodziny do więźniów, dla których ten „biały skrawek wolności” stawał się nadzieją na odrodzenie się Narodu.
Kard. Stefanowi Wyszyńskiemu jasnogórski opłatek zawozili generałowie Zakonu Paulinów i przeor z Jasnej Góry. Opłatki do Watykanu dla Jana Pawła II jako pierwszy z przeorów jasnogórskich zawiózł o. Rufin Abramek w 1985 roku. „Biały chleb” otrzymywali także co roku polscy biskupi i Prezydent RP, tradycja ta trwa do dziś.
Dziś opłatek wypiekany jest i na Jasnej Górze, i w paulińskim klasztorze w Warszawie. Aby upiec opłatek, po zaczynieniu mąki z wodą otrzymuje się ciasto o konsystencji gęstej śmietany, następnie polewa się je na rozgrzaną formę i mocno dociska. Wcześniej trzeba formę - matrycę dokładnie przesmarować prawdziwym pszczelim woskiem, dlatego na opłatkach zauważyć można charakterystyczną smugę. Po wypieku trwającym około 1 minuty wyjmuje się opłatki i zostawia się je na całą noc, aby nabrały wilgotności. „Wtedy są dobre do łamania, ale nie kruszą się” - tak wspominają starsi zakonnicy.
Paulini życzą, by ten delikatny chleb stawał się zaczynem miłości jedności i solidarności w rodzinach, wspólnotach i narodzie.
Mirosława Szymusik