
Wyruszyli na pątniczy szlak, aby uczynić swoje życie jeszcze lepszym, w wymiarze osobistym, rodzinnym i społecznym. Pielgrzymi z Arch. Białostockiej i Diec. Toruńskiej
Jako „Pielgrzymi Nadziei”- tę nadzieję nieśli przez prawie pół Polski pokonali 480 km, po dwutygodniowej pątniczej wędrówce do Sanktuarium Królowej Polski na Jasną Górę dotarło trzysta osób w 39. Pielgrzymce z Arch. Białostockiej.
Nawiązując do hasła tegorocznej pielgrzymki, jej kierownik, ks. Tomasz Owsiejko, powiedział, że pielgrzymowanie łatwe nie jest często naznaczone jest niewygodą, cierpieniem, bólem, ale w tym wszystkim pomaga nadzieja i niesione do Maryi intencje.
Najmłodszy pielgrzym w Białostockie to 1,5 roczny Mikołaj, najstarszy Tadeusz 74 lata. Szli w dwóch grupach „srebrnej” – dziękczynnej i „fioletowej” – pokutnej. Wsparcie modlitewne otrzymywali od grupy „złotej” – to ci, którzy nie mogli fizycznie wyruszyć na szlak.
Po raz piętnasty z grupą pokutną szedł Robert Jurewicz, była to dla niego pielgrzymka dziękczynna, ale jednocześnie błagalna.
- Chciałem podziękować i prosić o łaski na następny rok. Intencje w sercu motywują, ale oddaje je Panu Bogu, wszystko w Jego rękach, po prostu co będzie, to będzie. Ufam Matce Najświętszej, że wysłucha i wstawi się u Pana Boga za mnie – mówił pątnik. Dodał, że po czternastu dniach jest zmęczenie, ale ono nie jest takie ważne, ważny jest cel - Jasna Góra.
Ostatni odcinek z pielgrzymami szedł biskup Henryk Ciereszko. Biskup białostocki, zwrócił uwagę, że pielgrzymowanie przynależy do całości naszego chrześcijańskiego życia. - Żyjemy ku Bogu, oczywiście przez wstawiennictwo i pod opieką Matki Bożej i to ujawnia się w pielgrzymkach. To doświadczenie głębokiej wiary, religijności człowieka. Świadectwo cenne dla każdego kto pielgrzymuje, ale ważne, żeby to dobro pątnicy nieśli dalej – powiedział biskup.
- Ważne, by pokazywać w codzienności kim jestem, że jestem pielgrzymem, który idzie przez życie z Bogiem z Chrystusem i Matkę Bożą. W ten sposób niesiemy dobro też innym i daje świadectwo pięknego, pełnego nadziei życia.
Lubawa, Nowe miasto lubawskie, Grudziądz, Jabłonowo Pomorskie, Franciszkanie Brodnica - Działdowo, Toruń z tych miejsc wyruszyli pątnicy diecezji toruńskiej. Dotarli na Jasną Górę po dwunastu dniach drogi, przyszło ponad dziewięćset osób. Szli szczególnie pamiętając o Ojcu Świętym. Jak podkreślił ks. Bartłomiej Surdykowski, kierownik pielgrzymki toruńskiej tradycją jest to, że wierni pielgrzymują nie tylko z hasłem roku duszpasterskiego, ale pamiętają o Papieżu.
- Nasza pielgrzymka wywodzi się z pielgrzymki pomorskiej jej powstanie wiązała się z tym, by nieść pomoc dla Ojca Świętego Jana Pawła II. Rozpoczęło się tuż po wyborze papieża Polaka. Wtedy wyruszyła pielgrzymka z hasłem „Niesiemy pomoc Ojcu Świętemu” dziś kontynuujemy tę tradycję, w tym roku pamiętaliśmy szczególnie w modlitwie o papieżu Leonie XIV.
Kapłan zauważył, że pielgrzymka pomaga w obudzeniu nadziei. - Pielgrzymka to coś więcej niż marsz z punktu A do punktu B. To czas łaski, który może obudzić w sercu to co zgasło, przynieść odpowiedź na pytania, uzdrowić rany, odnowić relację z Bogiem. Bo pielgrzymka to wyjście ze strefy własnego komfortu. To rekolekcje, które dzieją się nie tylko w słowie, ale w ciszy, trudzie, spotkaniach i śpiewie.
- Wpisujemy się w ten rok jubileuszowy, jako pielgrzymi nadziei. Pielgrzymowanie to nauki, Ewangelia, sakramenty i krzyż. W nim też odnajdywaliśmy naszą radość. czasami z takiego miejsca, gdzie się wkradła beznadzieja, samotność– dodał przewodnik.
Wraz z Toruńską weszli biskupi: ordynariusz Arkadiusz Okroj i biskup pomocniczy Józef Szamocki.
Biskup Okroj wędrował z różnymi grupami, przyznał, że dla niego jako pasterza w nowej dla siebie diecezji było to też swoistym „wchodzeniem w Kościół toruński”. Podkreślił, że to było dla niego piękne doświadczenie, bo pielgrzymka, to również okazja do rozmów z osobami konsekrowanymi, wszystkimi, którzy z kościołem się utożsamiają i którzy będą jego przyszłością.
Przez dwanaście dni, codziennie z inną grupą szedł biskup Józef Szamocki. Podkreślił, że na pielgrzymki zaczął chodzić już w latach seminaryjnych.
- Moje pielgrzymowanie rozpoczęło się 50 lat temu. Wyruszyłem wówczas jako kleryk. Szukałem odpowiedzi na pytania kim być, co robić w życiu. Wówczas budziło się i bardziej umacniało powołanie do kapłaństwa. Biskup Szamocki dodał, że to co niezmienne w pielgrzymowaniu to wiara i nadzieja, wciąż się ze sobą łączą.
Toruńską pielgrzymkę charakteryzuje różnorodność. Pątnicy szli w dziewięciu grupach, każda z nich niosła swój charyzmat: Pielgrzymkę tworzyły m.in. grupa franciszkańska, niepełnosprawnych, paulinów, redemptorystów.
W samej grupie Franciszkańskiej „Brązowej” pielgrzymowało stu pięciu pątników. Jak zauważył przewodnik tej grupy, o. Augustyn Zygmunt ludzie uczestniczący w pielgrzymce swoją postawą pokazują, że to co proponuje i daje świat nie wystarcza.
Piotr szedł z córką Karoliną i synem Michałem, jak powiedział jedna z intencji, która go wiodła, to prośba o ratowanie rodziny. - Mamy kłopoty, proszę Pana Boga o uratowanie nas – mówił.
W grupie Franciszkańskiej, już po raz kolejny szedł dziennikarz, Tomasz Wolny. Pielgrzymował z trójką dzieci, Zosią, Tymonem i Halszką. na Jasnej Górze dołączyła żona Agata. Dziennikarz podkreślił, że dla niego droga, to przede wszystkim dziękczynienie. - Podziękowanie, to jest nasza główna intencja. Za to wszystko czym jesteśmy obdarzeni, za tę moc błogosławieństw, za którą nie sposób podziękować słowem, czy czynem, ale chociaż próbujemy tą drogą, jej trudami. To jest z naszej strony taki akt wdzięczności. Dodał, że pracując też z dziećmi z niepełnosprawnością, mając do czynienia z rodzinami, w których pojawiają się różnego rodzaju wyzwania człowiek nabiera świadomości, że przede wszystkim trzeba dziękować.
Anna Przewoźnik