
O tym, że „nadzieja zawieść nie może” uczyli się podczas 15 dni rekolekcji w drodze pątnicy 33. Pieszej Pielgrzymki Elbląskiej. Całą trasę pół tysiąca kilometrów przeszło 309 osób, krótsze etapy dalsze ok. 500 pielgrzymów. Do pieszych dołączyli pielgrzymi rowerowi – ponad 90 osób. Wszyscy są pod wielkim wrażeniem gościnności Polaków i dziękują modlitwą.
Pątnicy elbląscy już na samym początku dostali mocną lekcję nadziei. Rozpoczęli swoją wędrówkę pod koniec lipca, kiedy mieszkańcy Elbląga i innych miejsc musieli zmierzyć się z ulewami i lokalnymi podtopieniami, kiedy wylała rzeka Kumiela. – Szliśmy jak Izraelici przez Morze Czerwone – mówił ks. Marek Sadłocha, główny przewodnik elbląskiej pielgrzymki. Uśmiechał się, że aby przejść te 15 dni, ponad 500 kilometrów, trzeba naprawdę „być albo świętym, albo wariatem”. Przytoczył też przykład pątniczki, która w tych dniach miała mieć przedłużoną umowę o pracę, pracodawca nie zgodził się w tym czasie na urlop, więc kobieta wybrała pielgrzymkę, a za pracę podziękowała.
Ks. Sadłocha podkreśla, że pielgrzymka elbląska, choć niełatwa, bo „dalekodystansowa”, to cała jest „przeniknięta dobrocią i troską ludzi, którzy goszczą i pomagają pielgrzymom”. - Idąc przez całą Polskę, nasza pielgrzymka charakteryzuje się, tak jak chyba większość północnych pielgrzymek, tym, że nocujemy u gospodarzy, mamy kwatery, nocujemy też w szkołach, w remizach. Spotykamy się z wielkim entuzjazmem, radością, wspomnieniami, bo jesteśmy od 30 lat na tym pątniczym szlaku – relacjonował główny przewodnik.
Jak przyznaje Agnieszka pielgrzymka jest dla niej prawdziwymi rekolekcjami w drodze. Wskazuje, że tu można uczyć się wiary przez wspólnotę, poprzez okazywanie sobie miłości i wdzięczności – jest w nas wszystkich, że jesteśmy żywymi apostołami Jezusa i w dalszym ciągu jesteśmy w stanie głosić Jego słowo, a kto przyjmuje Eucharystię to sam staje się żywą Eucharystią – mówiła pątniczka.
Andrzej Skowroński przyszedł na Jasną Górę po raz trzeci. Chwali, że choć grupa niewielka, kameralna, Joanna po raz pierwszy została kwatermistrzem. Od zaplecza poznałam co to znaczy organizować i zabezpieczać pielgrzymów, żeby mogli jak najbardziej przeżyć duchowo te rekolekcje w drodze – opowiadał i przyznała, że dla niej to też lekcja, jak wśród mniejszych i większych zadań „wpleść paciorki różańca”. Pielgrzymkę nazwała „duchową rodziną”.
Pielgrzymi elbląscy po Mszy św. pielgrzymkowej i Apelu Jasnogórskim pozostaną jeszcze na nocnym modlitewnym czuwaniu. To „długodystansowcy” wytrwali w trudach wędrówki i w modlitwie.
Mirosława Szymusik